czwartek, 5 marca 2015

Od Aerty

Usłyszałam głośny dźwięk. Otworzyłam do połowy jedno oko i wyłączyłam budzik. Obróciłam się na drugi bok i szczelnie przykryłam srebrzysto-złotą pościelą. Było mi ciepło, a ja uwielbiam ciepło. Przez okno wpadało światło. Przykryłam głowę poduszką i z powrotem wyruszyłam do krainy snów.
Poczułam jednak ogromny ból. Usiadłam i na pościeli zobaczyłam małego psotnika. Mój uszaty przyjaciel patrzył na mnie
-Rico, co? Głody?-powiedziałam do królika. Nie liczyłam na odpowiedź. Nigdy nie odpowiadał
Mi to jednak nie przeszkadzało. Wzięłam go na ręce i wstałam. Odłożyłam go do kuchni.(mieszkam w bloku). Nasypałam mu jego karmy i wróciłam do sypialni. Podeszłam do okna i otworzyłam je. Jak to w Hiszpanii większość dni jest tu słonecznych. Ten nie różnił się od nich. Spojrzałam w lustro przed łóżkiem. Moja różowa bluzka i majtki na pewno nie pasowały na ubranie wyjściowe. Podeszłam do szafy i wyjęłam dżinsowe spodenki oraz karminową bluzkę z rękawem do łokci. Przebrałam się w kilka chwil i poprawiałam koka. Gdy weszłam do kuchni karma była już w kilku miejscach na podłodze, a Rico siedział pod stolikiem.
-Znowu? Jesteś nienormalny. Chociaż raz mógłbyś zostawić za sobą czyste pomieszczenie-miałam coś jeszcze powiedzieć. Wtedy zadzwonił mi telefon. Odebrałam i od razu rozpoznałam głos rozmówcy
-Jak mogłeś mi to zrobić!-wrzasnęłam do słuchawki-Jesteś dzisiaj w mieście i mi nie powiedziałeś?! Zaraz będę! Tam gdzie zwykle!-rozłączyłam się i założyłam tenisówki. Wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz i zbiegłam na dół. Wybiegłam z bloku W pierwszej chwili słońce poraziło mnie w oczy. Uspokoiłam się. Szłam w kierunku parku. Nawet nie spoglądałam w stronę lasu. Wiedziałam, że dzisiaj nic tam na mnie nie czeka. Droga niecierpliwie mi się dłużyła. Czekałam stanowczo za długo, a wyrwać się tam, nie miałam ochoty. Mieszkałam z jakieś 600 metrów od parku, więc nie miałam problemu z dotarciem tam. Usiadłam na jednej z ławek i czekałam. W końcu, gdzieś kątem oka zauważyłam posturę mężczyzny. Wstałam z ławki jak poparzona i podbiegłam. Nie zwracałam uwagi na wszelkie rzeczy i po protu rzuciłam się chłopakowi na szyję.
-Hej!-przywitał się-Nie tak ostro bo jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy parą
-Nie obrzydzaj mnie-prychnęłam i "zeszłam" z niego.
-No ależ skąd. Widzę, że nadal jesteś pełna entuzjazmu.-uśmiechnął się- Może się przejdziemy?-zaczęliśmy przechadzkę po parku.
-Nadal?-zadałam pytanie niedowierzając.-Nie widziałam cię jakiś rok! A ty nagle zadzwoniłeś z budki i mi powiedziałeś, że dzisiaj jesteś.
-Gniewasz się na mnie?-uniósł brew
-Już skończyłam. Ale nadal nie mogę się pogodzić, że mój najlepszy przyjaciel mieszka w lesie, daleko ode mnie.
-Powinnaś mieć też innych przyjaciół-powiedział krótko
-Mam Rico i ciebie. Wystarczająca ilość.
-Skoro tak uważasz-wzruszył ramionami-Głodna? Co ja pytam, ty zawsze jesteś głodna
-Ha ha ha...Idziemy do kawiarni?
-Nie wolisz mięsnego?-powiedział ironicznie, a ja tylko warknęłam.-Rozumiem, pani miastowa suczka
-Doprowadzasz mnie do szału. Chodźmy-powiedziałam. Po drodze zaczęliśmy inny temat. Co chwilę ktoś z nas chciał coś powiedzieć. To tylko rok rozłąki, a tyle się wydarzyło. Na przykład ja. Znalazłam pracę, kupiłam mieszkanie, coraz mniej zmieniam się w wilka...To ostatnie mnie zasmuciło. Musiałam jednak pogodzić się z tym, że urodziłam się człowiekiem. Ale Noctis, mój najlepszy kumpel też się nim urodził! Tylko, że on wybrał wolność. Każdy poszedł w swoją stronę i tak to się skończyło.
Gdy dotarliśmy do kawiarni zamówiliśmy jedzenie. Mi wystarczyła grzanka i kubek kawy. Noctis zamówił kawę i ciasto. Widać lekko tęskni za miastem. Chociaż zawsze uciekał tym, że podróżował
-Będziesz niedożywiona-powiedział
-Zamknij się-odpowiedziałam i wzięłam łyk kawy
-Może masz anoreksję?
-Pojebało cię?-odrzekłam z kpiną w głosie
-No co. Jest 14,(tak, już) a ty jesz tylko to.
-Nieważne. -wzięłam ostatni kęs grzanki i dokończyłam dzienny posiłek dopijając go kawą. Noctiś nie spieszył się z jedzeniem ciasta, bo kiedy skończył była już 17:00
-Nie rozumiem cię Noc.
-Dlaczego?
-Myślisz, że ja mam anoreksję, a sam jesz to tak długo
-Przedłużałem czas naszego spotkania
-Czyli?-spytałam z żalem w głosie
-Niestety, muszę iść. Inaczej nie zdążę przed zmrokiem
-Pójdę z tobą
-Nie. Ktoś zauważy, ze weszłaś do lasu z jakimś chłopakiem, a wyszłaś sama. Pomyślą sobie, że mnie zgwałciłaś i zamordowałaś. A ty byłabyś do tego zdolna-powiedział
Nie byłam zachwycona ostatnim słowem. Morderstwo. Mimo tego udałam uśmiech i przytuliłam się do niego. Zapłaciłam rachunek i ruszyłam w stronę parku, z powrotem. Mój znajomy zniknął, znowu i na kilka miesięcy. Usiadłam na ławkę i wyjęłam telefon. Włączyłam jakąś apkę. Usłyszałam czyjś głos
-Mogę usiąść?
-Oczywiście. Nie rezerwuję dla nikogo-powiedziałam i spojrzałam na rozmówcę


<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz